Na chwilę rano pokazało się słońce i zniknęło. Deszcz, deszcz, a do wiosny daleko. Ale zdążyłam zrobić zdjęcia pierwszych w tym roku promieni słońca w mojej kuchni.
Jedyne moje postanowienie na ten rok dotyczy pomalowania kuchennego kredensu, zobaczymy co z tego wyjdzie. Hiacynty zostały kupione jako dekoracja świąteczna, myśłałam, że sa białe, a one pokazały swoje prawdziwe - różowe oblicze.
Łoś to również dekoracja świąteczna. Został kupiony z przeceny kilka lat temu, Mój synek stwierdził, że "nikt go nie kupił bo jest tak brzydki, że aż ładny i dlatego my go kupimy". No i jest z nami w każde Święta. A teraz właśnie został zdemontowany z kuchennego parapetu, gdzie pełnił funkcję dekoracyjną.
Ciekawe, że od początku listopada czekamy na Święta i one nadchodzą baaaardzo szybko. A kiedy na początku stycznia wyglądamy wiosny to tak długo trzeba na nią czekać. I jeszcze zawsze się spóźnia.....
Bardzo przyjemna kuchnia. Może tak mi się podoba, bo mam takie same meble :)
OdpowiedzUsuńKuchnia śliczna, a do tego ten słoneczny blask... i hiacynty - naprawdę wiosennie!:) A to co napisałaś na końcu - nadzwyczaj trafne spostrzeżenie! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękna kuchnia i ten wiosenny promień słońca. Bosko jest u Ciebie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Ja tez już łosia i koziołka będę musiała schować. Będą czekać do następnych świąt. A teraz czekam na wiosnę;-)))
pozdrawiam